Dziś w godzinach południowych pożegnałem się z rodzicielką mych snów o wolności - piękną pomarańczową istotą o pojemności 400 ccm. Były ku temu pewne powody ale nie sprzedawałem moto z lekkim sercem. Teraz będzie trwać walka z czasem i własnym lenistwem. Kasa za sprzęt zasiliła fundusz rozwoju mojej drugiej pasji - filmowania. Jeśli dobrze się postaram przerwa od jazdy nie powinna być długa, wszystko w moich rękach. Zamierzam się poddać próbie na siłę charakteru. I zamierzam ją przejść jak tornado przez zagon kartofli! A co, kurwa?!
ostateczna pieszczota |
Serce się "kraja" Radzio .Jak mogłeś !!!
OdpowiedzUsuńStało się bo musiało. Co ma wisieć nie utonie, myślę, że jak będę gotowy kupić następną sztukę magazyny KTMa nie będą puste ;).
OdpowiedzUsuń