Polacy w Ameryce - odpowiedź


Przekierowanie do tego posta nastąpiło na skutek tego, że FB nie przyjmuje wypowiedzi o takiej ilości znaków jak ta poniżej. Wklejam się tutaj nie dla reklamy tego bloga (bo co ma piernik do wiatraka), tylko dlatego, że jest to sposób na przekazanie czegoś, co nie zmieściło się na grupie dyskusyjnej. Będą przekleństwa - nie lubisz, pomiń albo zamknij stronę. 

________________________________


Rozumiem tych, którzy domagają się ukarania winnych śmierci Floyda i protestują. Nie zawaham się powiedzieć, że jestem jednym z nich. Bo to nie miało prawa się stać! Dopóki życie policjantów nie było zagrożone, życie Floyda też nie powinno być! Za to ta załoga, która uczestniczyła wtedy w interwencji powinna być osądzona i surowo ukarana. Szczególnie ten gość, który bezpośrednio doprowadził do śmierci Floyda. Tu nie ma żadnych wątpliwości!
Wątpliwym dla mnie jest posądzanie wszystkich białych o działanie na szkodę wszystkich czarnych. A to się dzieje. Ja tak to czuję i mam prawo do własnej oceny.

Ludzie wyszli na ulice z hasłami “Black Lives Matter”. Oczywiście, że matter!!! Ale gdzie ci domagający się tego byli, kiedy w 2011 na Canarsie paru czarnych skurwysynów zastrzeliło czarnoskórego nastolatka, który wracał ze szkoły? Wszystko zostało zarejestrowane na kamerach przemysłowych, sam widziałem ten film i miejsce w którym zginął bo pracowałem wtedy w pobliżu. Zabity był zawodnikiem młodzieżowej drużyny baseballowej, podobno normalny chłopak, dziecko jeszcze. Jak mi to zryło beret to sam wiem najlepiej. Druga, z tych tylko co pamietam, historii to Bronx i inny nastolatek zasztyletowany w deli. Tak samo, jeszcze dziecko!!! Zabójcy - grupa kolorowych. Wszystko jest na filmie. A jak dziś zacząłem szukać wiadomości o tamtych zdarzeniach na necie to wyskoczyło mnóstwo bliźniaczo podobnych relacji z teraz. Poszukajcie sami, nie uwierzycie ile tego jest!

I teraz pytanie! Czy śmierć Floyda jest lepsza od śmierci tych dzieciaków bo udusił go biały policjant??? Nie, kurwa!!! Każde życie jest tak samo ważne i nie dam się jako biały obwinić, że jestem wrogiem czarnych i jestem w jakikolwiek sposób powiązany ze smutnym końcem Floyda i innych czarnoskórych czy kogokolwiek innego, kogo nie spotkałem na swojej drodze!
Tak samo jak nie bede słuchać teorii, ze system sprzyja komukolwiek kosztem drugiego. Każdy odpowiada za swoja drogę życiową i kroki jakie na niej czyni. Wszyscy mamy możliwość się edukować, wszyscy mamy możliwość pracować, mieszkać gdzie sobie życzymy i wieść codzienność po swojej myśli. A że nie jest łatwo, to prawda. Ale nie tylko Afroamerykanom jest cieżko, innym też jest ciężko, szczególnie imigrantom i sam o tym dobrze wiem bo też nim jestem. Ale ludziom, którzy mało znaczą ale dużo walczą także udaje się pożyć jak zaplanowali. Przykładem są wszyscy, którzy nie mając bogatych rodziców, nie będąc dotowanymi i dopieszczonymi, pracą własnych rąk oraz jasnością umysłu wyprowadzają swoje życie z zapaści. A jeśli nawet nie z zapaści to zaczynając od przysłowiowego zera w kieszeni. A znam takich. Jest wśród nich mój najlepszy przyjaciel, są wśród nich moi rodacy, są ludzie których spotykam np. w pracy ale urodzili się w innej części świata. Jedni przewalają gruz łopatami a inni udoskonalają prototypy maszyn z naszych fantazji. Jednych i drugich cenię za to, że nie obwiniają wszystkich wokoło za to, że znój, tylko robią swoje. Poszli za rozsądkiem i poparli swój plan wysiłkiem nie patrząc jaką mają szansę ze względu na pochodzenie. Spróbowali dać coś od siebie.

Spotykam i czarnych i kolorowych przede wszystkim w pracy. Jednych uważam za fajnych, innych nie kumam, jeszcze innych nie lubię. Ale nie za kolor tylko jakimi są personami. A najbardziej zwracam uwagę na to jakimi są w stosunku do innych. Obserwuję to zawsze tak, żeby dana osoba nie miała wrażenia, że skupiam na tym uwagę. Dlaczego? Bo nie interesuje mnie ile dostanę od kogoś poklepań, interesuje mnie ile i jakich opinii o innych usłyszę z ust danego klienta. To na końcu dnia zawsze mi się sprawdza...
Czasami nawet nie ma jak się porozumieć bo dukamy po angielsku ale czujemy dobra fazę i jest fajnie. I nigdy, będąc jeszcze w kraju, nie pomyślałbym, że ja biały jak ściana będę kiedykolwiek gadać z  czarnoskórym kolesiem o życiu, kumplować się i razem koło siebie pracować. Ale tak właśnie jest i jest spoko 🙂. On jest zadowolony i ja. O rasiźmie nie przyszło nam do głowy gadać. A jak jest jakaś wtopa i ktoś do niego (niesłusznie) przysapie to stanę za nim. I on za mną też. Proste.

Jadąc dalej ale już w inną stronę - każde społeczeństwo dzieli się na tych co pracują na swoją przyszłość i na tych, którzy nie mogą albo nie chcą się tym kłopotać. Pierwsi sami się utrzymują i realizują swoje założenia/marzenia, drugim (niezdolnym do pracy) powinno pomoc państwo a tym, którzy nie mają w zwyczaju osobiście dbać o własny status materialny i społeczny nie powinno się pomagać w ogóle. Bo niby dlaczego? I tu dochodzimy do sedna sprawy. Bo ja będę przyjacielem każdego kto ma dobre intencje i uczciwie na siebie pracuje. Ale nie będę przyjacielem szabrowników, który w chwili kiedy nadarza się okazja wprowadzają zamęt, zgorszenie i spustoszenie! A kto to jest? To ja bez krępacji napiszę - stare konie człapiące okrakiem ze spodniami w kolanach, co dzień w dzień skanują dzielnice rozbieganym wzrokiem jakby, kurwa, chodzili po zaminowanym polu. I ich "szanowne, dobrze podkarmione" u boku. Tak samo zainteresowane bliźnim jak ja zeszłorocznym śniegiem. W życiu nie dotknęli żadnej uczciwej roboty bo to nie w ich stylu. Wywodzą się z rodzin, które nie dbają o to żeby wychować dzieci na uczciwych ludzi tylko żeby przejechać na czyjejś dupie aż do grobowej deski. I tu ważna uwaga - autentycznie żal mi tych dzieciaków, które tak zaczynają swój żywot. Ale ani ździebko nie żal mi chłopów będących w kwiecie wieku i pełni świadomości gdzie i jak żyjemy. Pomocy oni nie wymagają, oni potrzebują bata na plery! A jeszcze wcześniej opieki własnych rodziców. Bo nikt dzieciakom nauki życia nie dostarczy tak jak rodzice. Od nich zależy wszystko. Tylko oni mogą przerwać błędne koło i pokazać młodemu życiowy azymut. Zawsze mają taką możliwość. Ale bardzo często w tych kręgach jest tak, że jedno pokolenie “produkuje” drugie, któremu nie ma zamiaru ułatwić życia wśród ludzi tylko ułatwić życie w swoim getcie. I przechodzą z ojca na syna takie triki o jakich “mrówki robotnice” w cywilizowanym świecie nawet nie pomyślą bo i straszno i nie ma kiedy...
I co? Mam się nabrać na gadki, że oni tak robią bo są nieświadomi tego, że można żyć inaczej? Bo, kurwa, nie maja szansy? Otóż nie! Są bardzo świadomi. Również tego, że potrzeba dużo potu i łez żeby żyć godnie. I na ten pot i łzy nie wszyscy chcą się narażać bo łatwiej oskarżyć cały świat, że im niewygoda i domagać się bezzwrotnej pomocy teraz i na wieki wieków. Do takiej patoli nie chcą się przyznawać pracowici i ambitni czarnoskórzy, to wiem z rozmów z nimi.
Niewinnym dzieciom, owszem, trzeba pomagać i sprzyjać. Ich rodzicom ułatwiać życie jeśli się starają i jestem pewien, że taką pomoc każde państwo oferuje. Ale jeśli rodzice się nie starają to nikt tu nie wymyśli okładu na ich rzekomy ból istnienia. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Sorry Batory.

I trochę przypomina mi się sytuacja z polskiego podwórka (internetu), owszem, innego kalibru ale...
Polskie zwykłe betoniaki, szaro, swojsko i fajnie niby. Dres z piwem filmuje policjanta bo ten chce go wylegitymować. Całe osiedle patrzy z balkonów, wie, że trzeba gówniarza wypierdolić bo każdy ma już go dość ale w komentarzach pod filmem jest jebanie policji. No bo przecież można jebać policję. Jak nie w demokracji, to kiedy? A ludzie którzy chcą spokojnie pobyć w miejscu zamieszkania po pierwsze boją się zareagować, po drugie już sami nie wiedzą czy mają rację bo tak głośno o swoich racjach krzyczy dres z piwem, że lepiej przystać i dołączyć do dresa niż z nim wojować. Ale i na to znalazłby się “lek”. Tylko w dzisiejszych czasach prawa “dresa” są traktowane z namaszczeniem bo on przecież bywa niesprawiedliwie uciśniony przez policję. A reszta poniesie ten krzyż ze spuszczonym wzrokiem tylko po to, żeby to się uciszyło choć na jeden wieczór... Jest jakaś analogia? Dla obrońców "uciśnionych" pewnie żadna.

Historią też niech mnie nikt nie szczuje. Rozumiem gniew czarnoskórych za zniewolenie i upokorzenia na Afroamerykanach przez białych, co miało kiedyś miejsce. Ale to historia, przeszłość. My jako polski naród też byliśmy doświadczani w swojej historii tragediami o których ciężko zapomnieć. Ale czy to, że dochodziło do mordów na nas z rąk innych nacji ma położyć się dozgonnym konfliktem między naszymi narodami? Czy fair było by powoływać się na te fakty dzisiaj, jeśli dotyczą one naszych przodków a nie nas? Czy to przypadkiem nie zgoda buduje? Wystarczy się ponad to wznieść. I jeszcze raz powtórzę, kto chce, zrobi to. W przypadku patologii jej tłumaczenia zawsze przypominają przysłowiową baletnicę i rąbek u spódnicy.

Stary, przygięty do ziemi Chińczyk. Może w wieku mojego ojca ale może i starszy. Wlecze za sobą mały wózek. Z kurewsko wielkim, plastikowym workiem aluminiowych puszek po sodzie. Na każdym załamaniu miedzy płytami chodnika następna szarpanina. Nie prosi się o pomoc chociaż chcę go asekurować. Tak jak wszyscy oni, wydaje mi się nieśmiały i przepraszający... To się nie zutylizuje w mojej pamięci. I to, że obok w podcieniu kamienicy stoi nikim zainteresowany "uciśniony" i pierdoli na głos jakiś rapowany tekst z "biczami" i "nygami" bo jemu ciężko. I, że ma jakąś kulkę czy coś. I z nogi na noge, ręka w lewo, ręka w prawo. I tak do usrania. Jakby mu sie styki zwarły na cacy... Chińczyk dojdzie do skupu, zarobi pare dolarów za cały dzień. Przeżyje skoro do tej pory przeżył. I raper przeżyje, jeszcze tak sie nie zdarzyło, żeby nic nie wykminił...

Kij w mrowisko. Gdzie wszyscy szukają domów? W jakich “erjach”. Nie wiecie o czym piszę? Taaak, szukamy domów w “białych erjach”. Wszyscy szukają domu w "białych erjach”. Czarni, którzy chcą spokojnego miejsca dla własnej rodziny też szukają domu w “białych erjach”. Tylko nikt tego nie powie na głos, że nie chce mieszkać w sąsiedztwie ludzi, którzy za nic maja życie, które wymaga przystosowania się do zasad. Zasad, które nie wszystkim są na rękę, czasami wynika z tego jakaś niewygoda ale prowadzą do pewnej stabilizacji, która na dłuższą metę jest gwarantem spokoju.

Ale ale! Człowieku z wiecznymi pretensjami! Jeśli tylko zechcesz możesz obrać nasz kierunek. Tylko nie oczekuj, proszę, że wygodny świat cię zrozumie i przygarnie jeśli chcesz zabrać miedzy spokojnych ludzi swoje niespokojne życie. Przepraszamy, z tym się musisz rozstać jeśli chciałbyś spróbować czegoś innego. Nikt nie będzie ryzykować swojego cieżko wypracowanego dorobku żebyś ty miał na czym poeksperymentować. To jak rozstanie z nałogiem, to jest bardzo trudne ale wykonalne. Nie jeden z nas był w twojej sytuacji ale przez to, że nałożył na siebie jakiś rygor może teraz czerpać z korzyści jakie daje wypracowany kapitał, niezależnie od tego w jakiej formie on jest.

W moim głębokim przekonaniu, od dłuższego już czasu świat upomina się o prawo do bycia permanentnie nieszczęśliwymi patologiom, które w dobie powszechnej liberalizacji przepięknie rozsiadły się w wygodnych fotelikach "średnio" należących im się przywilejów, za to podstawionym im pod nos. One obserwują mnie, ja obserwuje je (te patologie znaczy). Mając własne dzieci nie pozwolę na mieszanie im w głowach. Ja i moje dzieci będziemy pomagać potrzebującym, będziemy jednoczyć się z tymi, których dopada niesprawiedliwość ale na skurwysyństwo i wyuzdane cwaniactwo odpowiemy modnym na całej kuli ziemskiej gestem.

Jednocześnie wszystkim "peacemakerom" przyjacielsko odradzam bezwiedne zaczytanie się w "zbyt mądrych" lekturach i wtapianie głowy w poduszeczkę wyhaftowaną górnolotnymi frazesami. Bo tak naprawdę docierają do nas przede wszystkim duże i spektakularne rzeczy ale mające niewiele wspólnego z człowieczeństwem. Wtedy zapomina się o tym co pod nogami. Nie dostrzega się prostych i życiowo uzasadnionych rozwiązań. Zapomina się o tych, którzy nie krzyczą tylko w milczeniu budują skromnie i pożytecznie ale wytrzeszcza się oczy i słucha krzykaczy i kombinatorów, tylko dlatego, że są jazgotliwi… I to się dzieje teraz. Dlatego, że słowo "rasizm" zostało przekazane w ręce ludzi, którzy już dawno nie mają potrzeby się nim bronić. Teraz nim atakują. "Jeśli on tego nie widzi to i ja bielma z jego oczu nie zdejmę" - jak powiedziała Michałowa do Proboszcza w Ranczo.

Na pewno są problemy do rozwiązania ale one lokują się zaskakująco blisko jednostki. Innym razem porozmawiamy o systemie. A tam też można wiele odsobaczyć. Tylko nie przy rozpierdolu na poziomie zwykłego zjadacza chleba. Wtedy ze zmian globalnych cały chuj.


Dobranoc.


P.S. Jakaś część z moich przemyśleń utknęła miedzy galopującą chęcią zakomunikowania a średnio wydajnym buforem mojej pamięci 😉. Ale dopisywać nic już raczej nie będę, po co więcej pytań, tych starczy...

Jednak update poszedł, nie byłbym sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA! Aby dodać komentarz nie musisz się logować. Wystarczy kliknąć na opcję Nazwa/adres URL i wpisać swoje imię lub ksywkę.
Śmiało! :)
Każdy wpis musi być zatwierdzony więc proszę o cierpliwość. To dla dobra kultury dyskusji i zachowania pewnych standardów na blogu. Innymi słowy - admin nie śpi, żeby pisać mógł ktoś ;P.